Kochani Poszukiwacze!
Nie miałam w tym tygodniu czasu ani głowy na poszukiwanie misiogrobków ani w rzeczywistości, ani w internecie. A wszytko przez tego niesfornego Bartka!
Generalnie na ogół spokojny z niego miś, czasem tylko fiknie nóżką i ktoś dostaje biegunki, ale poza tym głównie leży w łóżku. No dobra, jeszcze zdarza mu się tworzyć wszechświaty, ale to tak raz w miesiącu góra. No, czasami częściej. Ale w zasadzie spokojny z niego miś, mówię Wam.
Ale tym razem przegiął.
Zrobiliśmy grilla z okazji sprzyjającej pogody i uznaliśmy, że w sumie może warto by go zaprosić. Żeby nie leżał sam i nie słyszał, jak się świetnie bawimy pod oknami (no i nikt z nas nie chciał dostać biegunki, gdyby się z zazdrości wkurzył i zrobił fik). No to go wzięłam ze sobą.
Nie mam pojęcia, czy pił i ile pił, ale fakty (i zdjęcia) mówią same za siebie. Przegiął ostro. Myślałam, że może nie będzie szalał, skoro byłam tam obecna i w ogóle nad wszystkim panowałam, ale w pewnym momencie też jakby trochę oderwałam się od rzeczywistości i dlatego trochę się obwiniam o te wszystkie nieszczęścia, które się mu przytrafiły.
A może.. może on sam je sprowokował? Na ten temat milczy.
W każdym razie, kiedy wstałam rano i wróciłam do siebie, nie było go w pokoju. Miałam cichą nadzieję, że pozmywa po imprezie i ogarnie pokój, ale nie, nie zrobił tego. No nic, pewnie poszedł do sklepu po picie czy coś - pomyślałam. Ale nie wracał tak długo, że aż zaczęłam się martwić.
Aż w końcu dostałam na telefon zdjęcie. Od Porywacza.
No cholera przestraszyłam się. Porywacz chciał niebotycznego okupu, ale olałam to, ponieważ nie da się zabić pluszowego misia nożem, zawsze można go przecież pozszywać.
No i słusznie postąpiłam, bo Porywacz okazał się całkiem spoko kolesiem i wieczorem wszystko się ułożyło - ja mu oddałam jego okulary, a on mi Bartka i wszystko było spoko.
Tyle że stan Bartka nie był zbytnio spoko.
Z rąk Porywacza nie zaznał krzywdy, a przynajmniej o niczym nie mówił, ale wygląda na to, że zezgonował na tym grillu i ktoś uprzejmy go pomalował. Tak twierdzi, a w sumie jest to całkiem prawdopodobne.
Bartek się upiera, żebym wrzuciła zdjęcia, bo według niego jest to cholernie zabawne.
Co więcej, malunki te świeciły w ciemności.
Po ciężkim dniu powróciliśmy zatem do domu. Bartek, uwalany tymi świecącymi malunkami, musztardą i poniżeniem postanowił się wykąpać (z moją pomocą oczywiście). Ciągle kazał sobie robić zdjęcia, bo chce zostać gwiazdą internetu.
(To on kazał mi wkleić te palmy)
W trakcie kąpieli dała o sobie znać osobliwa fizyka Bartka, bo wszystkie paproszki, śmieci, trawy i brudy zdają się być na stałe wkomponowane w strukturę jego powierzchni i nijak nie da się tego pozbyć. Malunki z genitaliami i cyckami zeszły, tylko nosek ma wciąż różowy. Podejrzewam, że to z pijaństwa.
Poszukiwacze, grillujcie zatem z głową, bo nie każdy porywacz jest taki spoko, a Wy nie jesteście pluszowi i można Was skrzywdzić nożem!